Recenzja filmu: „Początek”/I Origin
Obejrzałam dzisiaj film, pt. „Początek” (I Origin), którego reżyserem jest Mike Cahill i jestem nim zachwycona. Już dawno nie widziałam takiej dobrej produkcji. W filmie zafascynowało mnie przedstawienie oczów. Chyba nikt się nad nimi dogłębnie nie zastanawia, a oczy są jedyne w swoim rodzaju, jak odciski palców. Nikt nie ma takich drugich.
Oczy odzwierciedleniem duszy
Główny bohater – Ian Gray jest naukowcem, który zafascynowany jest oczami. Przez całe życie zagłębia tajemnicę ludzkiego oka, robi zdjęcia tęczówek przypadkowo spotkanym osobom. Uważa, że są one jedyne w swoim rodzaju i żadna osoba na świecie nie może mieć takich samych. Ponadto stąpa twardo po ziemi, nie wierzy w nic, czego nie da się udowodnić. Jak można się domyślić jest ateistą, nie wierzy w życie pozagrobowe, czy reinkarnację. W filmie jest przedstawiona ścieżka duchowa bohatera prowadząca do tego, że to w co wierzy, przestaje mieć sens. Ian poznaje cudowną dziewczynę, z niezwykłymi oczami, w której się zakochuje, ale wszystko później się zmienia.
Film jedyny w swoim rodzaju
Nie będę zdradzać wszystkich szczegółów, ale film jest genialny, daje naprawdę dużo do myślenia, przewijają się tutaj dysputy o przypadku, przeznaczeniu, istnieniu Boga, czy naukowe dotyczące biologii molekularnej. Kolejne sceny sprawiają, że widz wraca pamięcią do poprzednich wydarzeń, wypowiedzianych zdań. Gra aktorka jest na wysokim poziomie.
Reżyser w filmie stara się udowodnić, że śmierć nie jest naszym końcem. Przedstawione są tutaj świetne ujęcia oczu, które zachwycą każdego widza. Muzyka jest doskonale dopasowana do akcji. Myślę, że warto obejrzeć ten film, bo wspomnienia o nim pozostaną długo w pamięci.
Zwiastun: