Cudowny świat Ani – Ania z zielonego wzgórza
Zapewne każdy z nas zna z dzieciństwa książkę, pt. „Ania z zielonego wzgórza”, która jest bardzo pouczająca. Główna bohaterka – Ania to niezależna, silna, zaradna dziewczynka, zawsze stawi czoła problemom, nie ustępuje nikomu i nie podąża za stereotypami.
Ostatnio stacja telewizyjna Netflix i CBC nakręciła nową adaptacje Ani – 7 odcinkowy serial. Wcześniej było już dużo ekranizacji – miniseriale, filmy normalne, jak i animowane. Najsłynniejsza filmowa adaptacja powstała w 1985 roku. Główną rolę zagrała wtedy Megan Follows.
Za zielonym wzgórzem
Nowy serial ma tytuł „Ania, nie Ania” i historia nie jest idealnym odwzorowaniem tej książkowej. Akcja rozgrywa się pod koniec XIX wieku na Wyspie Księcia Edwarda. Główna bohaterka, sierota wychowanka Domu Dziecka u pani Hammond udaje się z nadzieją adopcji na Zielone Wzgórze zamieszkiwane przez Państwa Cuthbertów. Ma 13 lat. Pani Maryla oczekiwała chłopca, ale po przedstawieniu przez dziewczynkę jej trudnej, a zarazem smutnej historii przygarnęła ją na okres próbny.
Aktorzy są bardzo dobrze dobrani. Ania jest grana przez piętnastoletnią aktorkę – Amybeth McNulty, jest bardzo wesoła, gadatliwa, pełna uroku, ma bujną wyobraźnię. W dzieciństwie dotknęła ją trauma, ale nadal ufa ludziom, choć nie panuje nad emocjami. Uwielbia czytać, posługuje się wielobarwnym językiem, jednak martwi się, że jest brzydka. Charakteryzacja aktorki i zachowanie w pełni odwzorowuje Anię, którą sobie wyobrażałam, gdy czytałam powieść. Ma odstające uszy, bladą skórę i dużo piegów. W książce dziewczynka była tylko bardziej optymistyczna, bez problemów psychicznych.
Magiczny świat
Przedstawione krajobrazy w serialu są przepiękne, zapierające dech w piersiach, aż chce się wejść do telewizora i trochę w nich pobyć. W mgnieniu oka przenosimy się do dziewiętnastego wieku. Właściwy klimat serialowi dodaje muzyka. Mroczne retrospekcje prezentowane są w ciemnej kolorystyce, a aktualne w żywych barwach.
Uważam powrót ponad stuletniej powieści na ekrany w pełni udany. Oglądanie tego serialu jest przyjemnością. Na chwilę można się oderwać od codziennych spraw. Szkoda tylko, że powstało siedem odcinków. Na razie, „Ania, nie Anna” wywarła na mnie dużo większe wrażenie niż poprzednie ekranizacje powieści.