Zakupowe szaleństwo
Często wracam ze sklepu z wieloma rzeczami, który nie zamierzałam wcześniej kupić. Tak to już jest, że nie potrafię się powstrzymać, kiedy spodobają mi się jakieś buty. Czy mam jeszcze jakieś szanse wyleczyć się z tego nałogu, czy też jest dla mnie zdecydowanie za późno?
Nieustanna walka z samym sobą
Odpowiedź na powyższe pytanie nie jest jednoznaczna. Z pewnością po samym zakupie odczuwa się zaledwie chwilową satysfakcję. Będąc już w domu, zastanawiam się, do której szafki mam to upchać, by nie zagracało mi przedpokoju. Później mijają kolejne miesiące, a człowiek zapomina, że wszedł w posiadanie takich, a nie innych elementów garderoby. Dopiero gruntowne wiosenne, czy też świąteczne porządki pokazują, jak wielka bywa skala problemu. Specjaliści od marketingu znowu pokonali mnie na punkty…
Nic mnie nie zatrzyma?
Zdrowy rozsądek to coś, co gubię po przekroczeniu drzwi wejściowych hipermarketu czy galerii handlowej. Najgorzej, gdy jestem tam sama, bo mój partner potrafi mnie przystopować i zwrócić uwagę, kiedy zaczynam przesadzać. Z pewnością często ma sporo racji, ponieważ ma to negatywny wpływ na stan naszych wspólnych finansów. Okazuje się, że muzyka, która leci w głośnikach na terenie tych obiektów ma mnie wprawić w odpowiedni nastrój, żebym chętniej wrzucała kolejne artykuły do koszyka. Gdybym o tym nie przeczytała w jednym z artykułów, do dzisiaj zastanawiałbym się, po co to wszystko? Samo ich rozmieszczenie na półkach podobnie zresztą nie jest dziełem przypadku, tylko działań ekspertów. Nawet jeżeli nauczymy się na pamięć schematu sklepu, musimy być przygotowani na to, że za jakiś czas nastąpi przemeblowanie, żebyśmy musieli opanować wszystko od nowa, a przy okazji zwrócić uwagę na produkty innego typu, które niekoniecznie są nam do czegokolwiek potrzebne.
Nie zamierzam wypowiadać wojny sklepom ani nie przestanę ich odwiedzać, ponieważ jest to integralną częścią mojego życia. W końcu muszę się w coś ubrać, zaspokoić swój głód i inne potrzeby. Muszę jedynie pamiętać, że najlepiej wybrać się do takich miejsc z listą i pod żadnym pozorem nie kupować rzeczy, której na niej nie ma! Często mniej znaczy po prostu więcej.